wtorek, 12 sierpnia 2014

Są w życiu takie miejsca, w których chciałabym być zawsze. Są w życiu tacy ludzie, których chciałabym widzieć codziennie.

Cześć,
Na samym początku chciałabym Wam podziękować za te 315 wyświetleń. Niby to nic takiego, ale gdy to widzę to aż chce mi się pisać dalej. Mam nadzieję, że odwiedzających bloga będzie z dnia na dzień przybywać. 
Było już o kolorze tła, było o tytule to teraz czas na...? Skoczków, których spotkałam na LGP we Wiśle, VI Memoriale Olimpijczyków w Szczyrku i treningu, który także się tam odbył. Na LGP ciężko było mi zrobić jakiekolwiek zdjęcia ze skoczkami, ale jakoś się udało. We Wiśle zrobiłam sobie zdjęcia z: Manuelem Fettnerem,  Thomasem Diethartem, Phillipem Sjoenem, Kamilem Stochem oraz dyrektorem Pucharu Świata Walterem Hofferem. Ten ostatni wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nigdy bym nie pomyślała, że jest tak sympatyczną osobą...wręcz odwrotnie. Oceniam tego Pana na +. 

Nie ukrywam, po LGP byłam trochę załamana z tego powodu, że nie udało mi się zrobić zdjęcia z żadnym Niemcem, a w szczególności Andreasem Wankiem. Po LGP we Wiśle przyszedł czas na VI Memoriał Olimpijczyków. Pojechałam tam. Do Szczyrku mam bardzo blisko, a po drugie musiałam się tam znaleźć i kropka. Na memoriale udało się mi i moim koleżankom po milionach prób zdobyć bilet "GOŚĆ". Niby załatwił go nam trener pewnej osoby, ale nieważne kto ważne, że go miałyśmy i mogłyśmy poruszać się obok skoczków. Gdy weszłyśmy już na ten teren, że tak powiem Vip-ów było świetnie. Złapałyśmy Maćka Kota przy którym było mnóstwo fanek. Każda z nas zrobiła sobie z nim zdjęcie. Maciek tego dnia nie skakał, bo skręcił sobie kostkę jeszcze w czasie trwania LGP we Wiśle.


Po zdjęciu z Maćkiem przyszedł czas na zdjęcie z indywidualnym mistrzem świata z 2013 roku oraz dwukrotnym mistrzem olimpijskim z 2014 Kamilem Stochem. Cieszę się bardzo z tego zdjęcia.  Jest ono dla mnie magiczne z jednego powodu. Mianowicie zdobyłam się wtedy na odwagę, by powiedzieć Kamilowi o tym, że uszyłam mu czapkę. Kamil zapytał: czy to ta niebiesko-pomarańczowa z tą kućką, odpowiedziałam mu, że tak, a on podał mi rękę, podziękował, uśmiechnął się. Niżej prezentuje moje zdjęcie z Kamilem oraz ... aa sami zobaczcie :) 



Coś od Kamila ;) 

Walka o autograf i zdjęcie z Kamilem. Jak dobrze być pod drugiej stronie :) 


Po VI Memoriale Olimpijczyków pojechałam rano na trening. Miałam już nie zawitać do Szczyrku, ale okazało się, że będą tam trenowali Austriacy, Szwajcarzy i Niemcy! Nie pojechałabym, gdyby nie ta ostatnia ekipa, której miało tam nie być. Dzięki Bogu zadzwonił do mnie wujek z informacją, że Niemcy też trenują na skoczni i spytał czy już pojechałam. Byłam w piżamie, zebrałam się dokładnie w 8 minut i pojechałam. Na miejscu serce biło mi szybko. Myślałam, że dostanę zaraz zawału. Ze stoickim spokojem oglądnęłam cały trening, a po treningu był czas na zdjęcia :) Udało mi się złapać Thomasa Morgensterna, którego widziałam już na LGP we Wiśle, bo zrobił wszystkim niespodziankę i przyleciał swoim helikopterem.  Tutaj miałam jednak okazję zobaczyć jak skacze ;o We Wiśle nie udało mi się zrobić z nim zdjęcia, bo stałam przy barierkach i byłam do nich przygniatana za każdym razem, gdy Thomas pojawił się w pobliżu. Po zrobieniu zdjęcia z Thomasem podziękowałam mu po niemiecku: Danke Thomas. Myślałam, że odpowie bitte. Jakie było moje zdziwienie, gdy usłyszałam z jego ust: Proszę, dziękuję bardzo. 
"To drobne ciało skrywa tak wielkie serce".

Czas na Szwajcarski akcent czyli Simona Ammanna i Gregora Deschwandena. Simon zapytany o to czy można zrobić sobie z nim zdjęcie powiedział, że może, zaczął się rozglądać, poprawił włosy po czym stwierdził, że jasne. Gregor poproszony o zdjęcie ustawił się, schylił, objął mnie i rozmawiał o czymś z Simonem. 


Zrobiłam też zdjęcia ze: Stefanem Kraftem, Michaelem Hayboeckiem, Manuelem Fettnerem tym, który KOCHA POLSKA, który paradował bez koszulki, ale do zdjęcia specjalnie musiał ją ubrać, Thomasem Diethartem, który niósł narty i zatrzymał się do zdjęcia Thomas photo? Ja. Didl nie potrafił nikomu odmówić na LGP zdjęcia czy to autografu, każdemu odpowiadał Ja i się uśmiechał. Do dziś słyszę jego głos jak wypowiada to słowo. Ogólnie bardzo go polubiłam. Na deser jeszcze zdjęcie z Gregorem Schlierenzauerem. Schlieri kazał na siebie czekać, poszedł się przebrać, wypachnić i wrócił z uśmiechem na twarzy.





Boże tyle ich wszystkich, że zapomniałam o kimś, kto był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Andreas Kofler. Miła niespodzianka. Też podziękował po polsku :) Zdjęcie z Kofim obowiązkowe.   


Na sam koniec zostawiłam sobie team niemiecki :). Jak to zawsze Niemcy już się zbierali i chcieli uciec tyłem, ale coś im nie wyszło. Richard Freitag praktycznie sam podszedł do zdjęcia. Andreas Wellinger olał mnie kompletnie. Szłam za nim do samochodu, a ten zamknął mi drzwi przed nosem ;c. Po tym niemiłym incydencie związanym z Wellim zauważyłam siedzącego na krawężniku mojego ulubionego skoczka Andreasa Wanka. Miał krótkie spodenki, białe adidasy i koszulkę na ramieniu. Patrzył w ziemie. Odważyłam się i podeszłam do niego prosząc o zdjęcie. Andi zgodził się,  uśmiechnął i wstał. Miał lekki problem, bo świeciło mu słońce po oczach i stwierdził, że wyjdzie niewyraźne zdjęcie. Hahaha . Mylił się.



Obiecałam sobie, że bez zdjęcia z Nim nie wrócę do domu i tak oto jest :) 

Na koniec zagadka dla wszystkich fanów skoków. Z kim mam to zdjęcie :) Mała podpowiedź: austriacki skoczek, trzykrotny medalista olimpijski, zwycięzca TCS, człowiek legenda :) 

  



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

I nigdy nie rezygnujmy z marzeń, które sprawiają, że żyjemy.

I nadszedł ten czas... dodaję pierwszego posta na blogu. O czym mam zamiar dziś napisać? Zacznę od rzeczy banalnych. Na początek: Dlaczego malinowy kolor tła? Odpowiedź jest prosta. Nie od dziś wiadomo, że Adam Małysz na początku swojej kariery skakał w różowym kombinezonie. To głównie za jego sprawą wygląd mojego bloga ma właśnie takie barwy, ale nie tylko. Nie zapominajmy o Kamilu Stochu dwukrotnym mistrzu olimpijskim z Soczi. To on właśnie zdobył ten tytuł w malinowym kombinezonie. "Niech leci i leci w tym malinowym kostiumie. Jest mistrzem olimpijskim! Kamil Stoooooooooooooch"-Tomasz Zimoch.  Podsumowując: "Malinowy Król Kamil"? Dlaczego nie :) Tak na koniec powiem jeszcze: malinowy, bo Malinka haha.

Teraz coś odnośnie tytułu bloga. Gdyby nie pewien skoczek i jego tatuaż to ten blog by nie powstał. Czynnikiem mobilizującym było jedno zdjęcie z LGP we Wiśle. Tyle wystarczyło... Może coś więcej odnośnie tego skoczka? Tak więc to młodziutki, norweski zawodnik Phillip Sjoen. Jest bardzo sympatyczną osobą jak mogliśmy się przekonać we Wiśle. Z każdym robił sobie zdjęcia, zarażał uśmiechem, rozdawał autografy. Widać było, że sprawiało mu to przyjemność. Dla Phillipa najważniejsi są fani. Skąd to wiem? Miałam okazję kilka razy z nim pisać. Pisał mi, że fani skoków są wszystkim co ma, dziękował za wsparcie. Nie chciałam się mu dłużej narzucać więc napisałam mu: Nie chcę Ci przeszkadzać. Co odpisał? Nie przeszkadzasz! Tak więc to nie mit! Phillip jest człowiekiem przyjacielskim, przyjaznym. Szkoda, że nie mogliśmy go zobaczyć w konkursie indywidualnym we Wiśle z powodu dyskwalifikacji. 

Niżej prezentuje zdjęcie Phillipa i tego magicznego tatuażu.



Coś o mnie? Czemu nie. Jestem Justyna i mam 17 lat. Skokami narciarskimi interesuję się od 4 roku życia. Może to dziwne, ale pamiętam Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City z 2002 roku. Miałam wtedy 5 lat. Wszystko mam nagrane na kasetach. Cała Małyszomania na kasetach video dobre nie?  Wiecie co robiłam jak oglądałam skoki, gdy byłam dzieckiem? Ubierałam swoje narty i stawałam na oparciu sofy i udawałam, że ląduje telemarkiem haha . Lepiłam też z plasteliny skoczków. Wspaniałe wspomnienia. Kiedyś skoki były jak telenowela. W każdy weekend obowiązkowo w każdym domu. Nigdy tego nie zapomnę... Oprócz skoków narciarskich interesuje się biegami narciarskimi, koszykówką i fotografią. Prawdę mówiąc biegi i skoki są takim moim największym uzależnieniem. Życie bez sportów zimowych? Chyba nie u mnie w domu :)) 

Kiedy byłam mała chciałam być skoczkiem, ale wyjazdy były za drogie, buty narciarskie za ciężkie, a poparcia u rodziców nie miałam.